22

lip

Inni powinni widzieć co to podrywanie i uwodzenie.

Posted by: in: Damian Parcel // 0 comment.

          Większość osób, która dowiaduje się o tym, że można poznawać kobiety na ulicach, w klubach, kawiarniach, sklepach – jednym słowem gdziekolwiek – i można to robić naprawdę dobrze, ma poczucie złapania Pana Boga za nogi. Tyle wiedzy, tyle materiału! Następnie przychodzi refleksja… czy inni też powinni o tym wiedzieć?

Zupełnie normalnym jest to, iż jeżeli uważamy coś za wartościowe, to nie lubimy się tym dzielić. Skąd to wiem? Bo sam tak myślałem. Ale czy ten skostniały schemat powinien istnieć, jeśli chodzi o kursy uwodzenia i wiedzę z tym związaną?

Liczba dziewczyn jest nieograniczona.

          Kobiet jest pełno, a i tak nie każdej nie będziemy odpowiadać, tak samo jak nie każda kobieta będzie dla nas warta uwagi. Ale kiedy już pojawi się dziewczyna, która wzbudzi nasze zainteresowanie, to lepiej kiedy nie będzie ona speszona jak cholera i będzie potrafiła również z nami rozmawiać, a nie ucieknie w popłochu.

Im więcej kobiet będzie podrywanych, tym będzie to dla nich naturalniejsze. Warunek jest jeden. Mężczyźni powinni robić to dobrze, tak by nie zniechęcać samych dziewczyn do tego sposobu poznawania się.

A co jeśli kobiety poznają „nasze” sztuczki?

         Oczywiście, jeśli opieramy swoją osobowość o rutyny (sic!) to istnieje możliwość, że pewne kobiety będą już znały sztuczki, którymi będziemy się posługiwali. Ale nawet to nie jest problem, bo co chwile powstają nowe gambity, historyjki i inny materiał „z puszki”.

Jeśli jednak rzeczywiście chcesz podnieść skuteczność w relacjach to nie ma mowy o schematach. Bo to tak, jakby potrafić jeździć samochodem, ale za każdym razem wybierać tę samą trasę, bo… jest bezpieczna i znana. To czego uczymy na kursach to sama umiejętność jazdy pojazdem, a wybór gdzie będziesz chciał jeździć, należy do Ciebie.

Nauka podrywania to nie powód do dumy.

          Szczerze? Mogę podzielić delikatnie ten pogląd, bo przecież samiec powinien to umieć ot tak. Niestety trzeba sobie zadać pytanie w jakim społeczeństwie mężczyźni się wychowują i jakie (męskie czy żeńskie) wartości są im wpajane. Chłopcy nie są wychowywani na wojowników, a na maminsynków. Często to nie ich wina. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy diagnozują w sobie ową przypadłość i nic z tym nie robią.

Nie chodzi o to, by wpadać w kolejne skróty myślowe. Np. mężczyzna, który przesadnie dba to swoje ciało to… kulturysta! A Ty co pomyślałeś? Tu nie chodzi o dzielenie czegoś na męskie, czy nie. To nie tu leży problem.

Nauka uwodzenia, relacji, tworzenia związków to we współczesnej kulturze XXI wieku, coś zupełnie normalnego. Chodzi przecież o to, by być szczęśliwym, a przy okazji i uszczęśliwić kilka kobiet.